– Przez całe życie nikomu nic nie zrobiłam. Dlaczego oni nam to robią? Babcia Antonina oprowadza nas po domu w miejscowości Moszczun. Pokazuje dziury w kaloryferach, które wyrwały odłamki eksplodujących na jej podwórku bomb. Kule świszczały nad głowami jej, męża i syna, kiedy wchodzili do piwnicy, która wydawała się najbezpieczniejszym miejscem w domu. Dla wielu jej sąsiadów piwnice stały się mogiłami. Bomby fosforowe zamieniły wiele sąsiednich gospodarstw w spaloną stertę gruzu. Topiły szkło, spopielały przeszłość, odbierały przyszłość. Zabijały.
Jesteśmy w Moszczun wraz z przyjaciółmi, którzy od początku wojny pomagają nam realizować na miejscu pomoc dla ofiar wojny. W ocalałych budynkach wymieniają okna, by ich mieszkańcy mogli tu zostać i przetrwać zbliżającą się zimę. To przede wszystkim starsi, schorowani ludzie, do 24 lutego wiodący spokojne prowincjonalne życie. Otrzymywali się z gospodarki, w piecach palili drewnem z okolicznych lasów. Wiele w życiu już widzieli, ale najgorsze spadło na nich właśnie teraz.
“Tu żyją ludzie” – takie napisy malowali farbą na bramach i murach swoich domów, wierząc, że oprawcy uszanują życie cywili. Nie uszanowali. Moszczun jest doszczętnie zniszczony, tak jak wszystkie miejscowości, do których weszli Rosjanie. Podczas spotkania z władzami okręgu kijowskiego dowiadujemy się, że skala zniszczeń jest porażająca. Agresor zniszczył 26 tysięcy budynków, w tym 207 przedszkoli i szkół, 1568 bloków mieszkalnych i ponad 22 500 domów jednorodzinnych, z czego po 5 000 nie ma nawet śladu.
Mieszkańcy organizują się, jak mogą. Ci, którzy mają okna i trochę opału, zapraszają do siebie tych, którzy zostali z niczym. Nie wszyscy mają zapasy, bo wiosną na ich polach jeszcze leżały miny. Do lasów wciąż nie można się zapuszczać. O opał na zimę jest więc też coraz trudniej.
Babcia Antonina zalewa się łzami. Nie rozumie, skąd ta wojna i dlaczego ofiarą stała się jej rodzina i sąsiedzi. Jest wdzięczna za nowe okna. Dramatycznych wspomnień nie da się wymazać z jej pamięci, ale można uleczyć strach, który ma przed zbliżającą się zimą.
Ciepła Paka dla Ukrainy to bardzo konkretna pomoc, wycelowana w potrzeby spotkanych przez nas ludzi. To zestaw składający się z ciepłego koca, śpiwora, piecyka rakietowego, lampy naftowej, radia, dającego dostęp do informacji, również o alarmach bombowych, to wysokoenergetyczne posiłki i zestawy podstawowych produktów higienicznych.
Jesteśmy na miejscu i widzimy, jak Rosjanie terroryzują mieszkańców całej Ukrainy. Wojna nie toczy się już tylko na froncie. Ataki rakietowe na elektrociepłownie, rozdzielnie prądu kompletnie paraliżują życie. W trakcie blackoutów nie działa sieć komórkowa, brakuje wody, ciepła, wszystkiego. Dla nas oznacza to poruszanie się po wielkim, ogarniętym mrokami Kijowie z kompasem, dla jego mieszkańców, to odcięcie od możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb