– Wczoraj pochowaliśmy Josepha. Kilka dni temu jego stan nagle się pogorszył. Trafił do szpitala. Jednak lekarzom zabrakło leków i sprzętu, by go uratować. A my nie zdążyliśmy znaleźć miejsca, gdzie mógłby otrzymać specjalistyczne leczenie… – urywa dr Elias. Jeszcze chwilę słyszymy, jak próbuje dokończyć pozostawioną na komunikatorze wiadomość głosową, ale ściśnięte gardło nie pozwala mu na ani jedno słowo więcej.
Po tym jak kilka lat temu przebyty udar przykuł Josepha na zawsze do łóżka, dr. Elias wraz ze swoim stowarzyszeniem „Adventure of Charity” dbał, by choremu i jego żonie, którym ledwo starczało na jedzenie, nie zabrakło potrzebnych lekarstw. Przez ostatnie miesiące starania doktora, w pogrążonym w największym na świecie kryzysie ekonomicznym Libanie, przerodziły się w codzienną walkę o każdy listek leku dla swoich podopiecznych. Walkę, którą niestety czasem przegrywa. W całym kraju praktycznie nie ma leków.
– Gdyby tylko sytuacja w naszych szpitalach była inna, gdyby na miejscu były odpowiednie leki, Joseph by żył. Jego stan wymagał ustabilizowania. A doszło do całkowitej zapaści. Bez leków lekarze byli bezradni – pisał do nas następnego dnia dr Elias.
Dziś w Libanie – który przez dziesięciolecia był medyczną stolicą Bliskiego Wschodu – nawet tak prosta medyczna czynność jak podniesie pacjentowi ciśnienia, staje się przedsięwzięciem na miarę przeszczepu serca. Pacjenci umierają, bo w szpitalach brakuje nie tylko specjalistycznych leków, ale tych najbardziej podstawowych: do znieczulenia, antybiotyków, leków na serce. Tych do walki z rakiem nie ma już w kraju od miesięcy. Lekarze i pielęgniarki stają przed dramatyczną decyzja, kogo leczyć, a kogo nie.
Od kilku dni w szpitalu przebywa też Georges, którego Wam wcześniej przedstawialiśmy. Ostatnio nasiliła się jego arytmia serca. Na szczęście szpital, do którego trafił, niedawno otrzymał w darach zapasy leków i lekarzom udało się ustabilizować pracę jego serca. Czy starczy ich na kolejny dzień leczenia? Nikt nie wie.
– Codziennie dziękuję Bogu za Wasze serca! Tak wielu naszych podopiecznych – ludzi starszych, żyjących na granicy ubóstwa – cierpi na poważne, przewlekłe choroby. Potrzebują na stałe przyjmować leki. Bez nich, bez Waszej pomocy, ich stan już dawno uległby pogorszeniu, a na szpitale w obecnej sytuacji tak trudno liczyć – kończy swoją wiadomość dr Elias.
Bardzo Wam dziś dziękujemy za to, że możemy razem pomagać najsłabszym w miejscu, gdzie życie tak wielu osób zostało kompletnie wywrócone do góry nogami. Gdzie jeszcze dwa lata temu ludzie żyli względnie dobrym życiem, na poziomie porównywalnym do tego w Polsce, a dziś prawie 80% społeczeństwa zmaga się z ubóstwem, obawiając się o jutro, swoje zdrowie i najbliższych. Dzięki Wam 260 pacjentów dr. Eliasa od 3 miesięcy może odetchnąć z ulgą, wiedząc, że co miesiąc dostaną potrzebne do życia leki!
Chodźcie z nami na dobroczynne zakupy! Bardzo Was dziś o to prosimy! Pomóżcie nam wypełnić potrzebnymi lekami torby świąteczne dla podopiecznych dr. Eliasa. Wystarczy symboliczne opakowanie paracetamolu, antybiotyku czy leku dla diabetyków. Dla nich to będzie najlepszy, bo RATUJĄCY ŻYCIE, prezent pod choinką. Zróbmy wszystko, by nie były to ich ostatnie Święta!