– Bardzo się bałam. Cały czas się biją. Dookoła słychać strzały. Jechałam z tym chorym chłopcem, więc miałam nadzieję, że Pan Bóg nas ochroni.
Ochronił. Siostra Agnieszka wróciła już z Gomy. Kilka dni przed świętami do szpitala w Ntamugendze zgłosiła się mama Muhindo. W brzuchu chłopca dwa wielkie guzy. Mama szukała pomocy od dawna. Jakiś wariat obiecał, że wyleczy go ziółkami. Dziś żałuje, że zaufała. Ostatnią deską ratunku była siostra Agnieszka. Umówiła w Gomie tomografię. Wtorek – pierwszy wolny termin. We środę konsultacja z onkologiem. Poszło jak z płatka, ale himalaje planu to do Gomy dojechać.
– Jutro ich biorę, żeby nie musieli tłuc się z taksówkarzem na motorku. To bardzo biedna rodzina. Są przerażeni. Uspakajam ich – pisała nam przed świętami siostra Agnieszka.
Muhindo jest już pod fachową opieką. Rzecz jasna ratujemy go dzięki pieniądzom od Was, ale to bohaterstwo siostry Agnieszki tę akcję umożliwiło. Wokół trwają walki. Między kolejnymi szarżami wojsk i rebeliantów gna do stolicy prowincji. Robi wszystko, by historia Mugindo, nie była opowieścią o bezradności. Robił to ciągle. Nigdy nie odmawia pomocy nikomu.
– W Gomie spotkałam innego chłopca, któremu pomogliśmy 3 lata temu. Przeszedł wtedy chemioterapię i operację nowotworu nerki. Do tej pory czuje się dobrze i nie ma nawrotów. Też nazywa się Muhindo. Tak samo jak mój nowy mały pasażer.
Praca z bohaterami takimi jak siostra Agnieszka to dla nas zaszczyt. Każde Wasze wsparcie daje im narzędzia do działania i ratowania ludzi wbrew wszelkim przeciwnościom. Dołącz do nas! Pomóż nam walczyć z bezradnością o życie najmłodszych.