Setki protestantów wyszły wczoraj na ulicę Aten, by pokazać swój sprzeciw dla pushbacków i przemocy na greckich granicach, które tylko w ubiegłym tygodniu doprowadziły do śmierci 19 migrantów. Z kolei kilka tygodniu temu mieszkańcy greckich wysp zablokowali rozładunek promu przewożącego materiały do budowy kolejnego obozu dla uchodźców. Nie chcą, by ich dom stał się “więzieniem dusz”, schowanym w niedostępnej części wyspy więzieniem dla ludzi, których nikt nie chce. Napięcie na wyspach znów rośnie.
W tym samym czasie w obozie Moria 2.0 tego co dzieje się wokół, wciąż nie może zrozumieć młoda mama, Rahimi. Jej dzieci są jeszcze za małe, by zadawać pytania. Najmłodsze przyszło na świat kilka miesięcy temu. I dobrze, że nie pytają, bo młoda mama wciąż nie wie, co miałaby im powiedzieć. Jak wytłumaczyć dziecku, że próbując je ocalić, wpadła w pułapkę niewoli w pielęgnującej idee wolności jak szlachetny kamień Europie? – Nie jesteśmy stąd, wiem, ale stamtąd też już nie. Nikt nas tam nie chce, wszystko co do nas należało, zostało zniszczone. Jeśli wrócimy, zginiemy również my – mówi z przerażeniem Rahimi. Jej dzieci nie znają życia poza obozowiskiem otoczonym wysokim płotem i kolczastym drutem. Prócz tego, że urodzili się w takim, nie innym miejscu na świecie, nie zrobili nic, by patrzeć w przyszłość przez kraty. My też nie potrafimy im tego wytłumaczyć. To co możemy i musimy zrobić, to ich nakarmić, wzmocnić i sprawić, by nie zgasła nadzieja.
Nie rozwiążemy wszystkich problemów osób, które znalazły się w potrzasku, uciekając ze swoich ojczyzn przed niebezpieczeństwem, ale możemy przynajmniej kupić czas, który być może będzie dla nich decydujący, żeby te problemy rozwiązać. O polityce migracyjnej Europy możemy mieć różne zdania i opinie, ale o tym czy nakarmić głodne dziecko, już nie. To nasz obowiązek. Dlatego od 3 lat wyciągamy do nich rękę z ciepłym posiłkiem lub tym, czego akurat najbardziej potrzebują. Dołącz do nas!