– Odcięli nam drugie źródło wody. Zostaliśmy z jednym, na wpół funkcjonującym. W szpitalu praktycznie nie ma wody. Nasze jedyne zapasy to mała cysterna przy oddziale chirurgii. Jak ta sytuacja potrwa dłużej, grozi nam wybuch cholery – brzmi wykończony głos s. Agnieszki na komunikatorze.
Z trzech źródeł, które przed wybuchem wojny w Północnym Kivu zaopatrywały ludność w Ntamugendze i nasz szpital w wodę, aktualnie funkcjonuje jedno. Ale i ono zostało uszkodzone podczas walk. W konsekwencji połowa wody ucieka bokiem i nie dociera do wsi. – To, w sytuacji gdy ponad 15 tysięcy rodzin wewnętrzne przesiedlonych schroniło się właśnie tu, prowadzi do dramatu – wody nie starcza dla nikogo. Jest jej tak mało, że z trudem można umyć – wyjaśnia s. Agnieszka.
Tłumy małych dzieci błąkających się po wsi z dużymi kanistrami w poszukiwaniu kranu, z którego popłynie choć odrobinę wody, to teraz codzienny widok w Ntamugendze. Wczoraj wieczorem dzięki gigantycznym wysiłkom s. Agnieszki i Wam z jednego popłynęła woda! To Wy sfinansowaliście założenie bypassu, który doprowadza wodę do jednego z miejsc, gdzie koczują uchodźcy.
Dziś s. Agnieszka rozpoczęła kolejną batalię o naprawienie jedynego, funkcjonującego na terenie okupowanym przez rebelię, źródła. Poza bojówkami na naszą niekorzyść działa czas. Kolejne dni ze szczątkowym dostępem do wody, w warunkach w jakich koczuje tysiące ludzi, to zapalnik dla epidemii cholery. Bardzo Was teraz potrzebujemy. To, że nasz szpital i ośrodek dożywiania wciąż działają, to Wasza zasługa! Każda podarowana kroplówka, krew czy tabletka na malarię, na którą teraz w porze deszczowej zapada co raz więcej osób, jest na wagę ŻYCIA. Bardzo Was potrzebujemy! Dołączcie do naszej pilnej zbiórki na ratunek szpitalowi.