Hospicjum to nie umieralnia. Tu się leczy ludzi i zawraca ich z ostatniego zakrętu na drogę, którą mogą iść dalej. Dowód? Teresa czuje się w Kabudze, jakby wygrała w totka dodatkowe życie. Widziała już koniec. Rozległy udar zbliżył ją do cienkiej, czerwonej linii na niebezpiecznie bliską odległość. Gdyby tu nie trafiła, już dawno by jej nie było. Nie dałaby rady. W Kabudze zaczęła mierzyć czas od nowa.
Teresa nabrała sił dzięki wspaniałej ekipie hospicjum: fizjoterapia, dieta, komfortowe warunki, brak zmartwień o to, co przyniesie jutro, albo czego jutro braknie. To jedyne takie miejsce w Rwandzie. I choć w poprzednim życiu uwielbiała podróżować, w tym już nigdzie się stąd nie wybiera.
Uwielbia personel. Upodobała sobie jednego pielęgniarza. Na jego widok prostuje się i odżywa.
— A jaka jest Kinszasa?
— Kinszasa jest… — Teresa nabiera powietrza i mruży oczy. Widać, że zaraz za nimi wspomnienia błyskawicznie układają się w kształty i kolory. Zaczyna opisywać obrazy w wysokiej rozdzielczości, które wyobraźnia wyświetla tuż przed nią. Ona już cała jest w stolicy Konga.
Takie rozmowy potrafią trwać godzinami. Teresa czuje się w Kabudze zaopiekowana, ale przede wszystkim wysłuchana.
Spędzamy tu kolejne dni. Śmiejemy się z pacjentami, przyglądamy się życiu ludzi, którzy stali się dla siebie przyjaciółmi. Nie ma tu umierania. Jest życie do samego końca. I wcale nie chcemy stąd odjeżdżać. To miejsce, w którym po prostu chce się być.
Spraw, by każdy nasz pacjent mógł doświadczyć tego samego! Twoje wsparcie ma ogromny wpływ. Ufunduj pacjentowi kolejny dzień pełen troski i ciepła w hospicjum w Kabudze.