– Bałam się odwiedzin w hospicjum. Tego, jak zniosę cierpienie i spotkania z ludźmi, na twarzach których widać gasnące życie.
– Czułem się lekko zestresowany. Mając doświadczenie hospicjum w Polsce, obawiałem się, jak tam będzie…
Marta i Marcin, nasi Piątkowicze, wczoraj odwiedzili prowadzone przez Siostry od Aniołów hospicjum w Rwandzie, które od lat wspiera Dobra Fabryka. To jedyna taka placówka w kraju i w tej części Afryki. To, czego doświadczyli w tym miejscu, było dokładnie tym, co 10 lat temu spowodowało, że zostaliśmy tu na DOBRE.
Nasi pacjenci to ludzie, którym życie i choroba zafundowały na ziemi regularne piekło. Wielu przeżyło ludobójstwo. Trafiają do nas czasem na kilka miesięcy, częściej kilka dni, kilkanaście godzin. To bezcenny czas, jaki dostajemy, by pokazać im, że śmierć może być przeżyta z godnością, bez bólu, głodu, ciosów maczet, odrzucenia i samotności.
O hospicjum sami pacjenci mówią Dom. Gdy w progu pojawia się s. Maria, słuchać wołanie „mamapapa” – rodzic. Tym dla nich jest. Z ogromną wdzięcznością, czasem resztkami sił, tulą się do niej, jakby chcieli podziękować za to, że już nie muszą się o nic martwić przed najważniejszą podrożą życia.
To, że pan Marcel (83 lata) w terminalnym stadium raka bez bólu zajada ze smakiem zamawiane przez siebie dania, popijając od czasu do czasu ulubione piwo bananowe, że ponad stuletnia Virigina, będąc po ciężkim udarze, wciąż prosi Emmanuela, naszego rehabilitanta, by stawiał ją na nogi, że Louise (30 lat) całkowicie sparaliżowana po upadku ze skarpy, dziś z radością wyplata kosze i próbuje wbrew postawionej diagnozie udowodnić, że nie spędzi reszty życia przykuta do łóżka – to wszystko to Wasza ogromna zasługa.
Nawet nie chcemy myśleć, gdzie byliby ci wszyscy ludzie, gdyby nie Wy. Gdybyście co tydzień nie przybijali nam piątek. To Wasze pięciozłotówki, pomnożone przez kilka, kilkanaście albo kilkaset sprawiają, że hospicjum może bezpiecznie przyjmować chorych. Zapewniamy im 3 posiłki dziennie, drugie śniadanie, podwieczorek, odżywcze soki i nutridrinki, opiekę fizjoterapeuty, pielęgniarzy i lekarzy. Uśmierzamy ból. Tu każdy, kogo życie postawiło w granicznej sytuacji, odnajduje pokój, radość i ludzi, którzy go kochają i którym na nim zależy.
– Po wejściu do hospicjum okazało się, że to miejsce, w którym czuje się życie, a nie umieranie. Było to niesamowite doświadczenie – zobaczyć, jak szczęśliwym można być w ostatnich chwilach życia – ze wzruszeniem dzielił się z nami Marcin.
– Zobaczyłam wspaniały personel – otwarty, radosny. I podopiecznych, którzy czują się tu dobrze i radośnie. Jestem szczęśliwa, że mogę wspierać takie miejsce. Przybijajcie 5, to naprawdę działa i stwarza cuda! – zachęca Marta.
Dziękujemy Wam, że to hospicjum, tworzymy RAZEM!