Dziś 50. dzień lutego! Nową cezurę czasową, według której Ukraińcy liczą teraz czas, wytyczyły pierwsze bombardowania Kijowa rankiem 24. lutego. Mija dokładnie 50 dni od momentu, w którym dla milionów ludzi zmieniło się na świecie wszystko.
Pani Ludmiła mieszkała w obwodzie Kijowskim, dokładnie w małej wsi Kolonshchyna w okolicach Makarowa. Wojna zaskoczyła ją tak jak wszystkich. W tym roku Wielki Post nie miał być tylko przeżyciem religijnym, dobrowolnym umartwieniem, ale rzeczywistością, która wdarła się w jej codzienność i wypełniła ją cierpieniem. Swoją drogę krzyżową zaczęła przeżywać właśnie wtedy, 50 dni temu. Kiedy we wsi brakło prądu, wiedziała, że nie wytrzyma długo bez jedzenia, światła i ciepła. Wytrzymała 10 dni. Ale to nie był koniec trudności.
— W końcu dotarła do naszej wioski pomoc humanitarna. Wtedy przekonałam się, jak bardzo wojna potrafi zmieniać i łamać ludzkie charaktery — mówi ze smutkiem w głosie pani Ludmiła.
Wielu mieszkańców celowo nie informowało o tym, że pojawiła się pomoc. Chcieli, by więcej zostało dla nich. Gdy o czasie i miejscu dystrybucji pomocy dowiadywało się zbyt wiele osób, zawsze znalazł się ktoś, kto rzucał hasło, że to pułapka, że za rogiem czekają rosyjskie czołgi i kazał uciekać. W trakcie takiego zamieszania pani Ludmiła upadła i zerwała więzadło. Wiedziała, że jest zdana tylko na siebie.
— To było piekło. Wszędzie czuło się ogromny strach i niepokój — wspomina. Kiedy w końcu pojawiła się szansa na ewakuację, wokół znów zaczęły krążyć fałszywe informacje o zbliżających się wojskach wroga. Wyruszyła w drogę. Kolejne przystanki, Żytomierz, kilka chłodnych nocy, zmęczenie i głód. Po kilku dniach wycieńczającej drogi dotarła do Lwowa, stamtąd do małego mieszkania niedaleko polskiej granicy, gdzie ją spotkaliśmy.
Te 50 dni pani Ludmiła bardzo chciałaby wymazać ze swojej pamięci, ale każda godzina wyryła się w niej tak mocno, że wspomnień nie zatrze nic.
My też nie powinniśmy zapominać. Dziś szczególnie, w 50. dniu okrutnej wojny, powinniśmy dać swój wyraz temu, że pamiętamy, że jesteśmy z nimi. Pani Ludmiła otrzymała od nas pomoc. Paczkę z zapasem żywności i podstawowymi artykułami. Prócz tego, chcielibyśmy zapewnić ją, że z tragicznymi wspomnieniami nie zostaje sama, że nie zapominamy i nigdy nie przyzwyczaimy się do tego, czym ten Wielki Post był dla milionów Ukraińców.
Spotkajmy się dziś o 20:00 pod Ambasadą Ukrainy. Pokażmy, że wciąż jesteśmy i pamiętamy!
P.S. Z doniesień prasowych wynika, że Wielkanoc może nie być spokojna i kiedy siądziemy do wielkanocnego śniadania, Mariupol i Donbas będą toczyć decydującą bitwę. Nie zapominajmy, że to wciąż się dzieje.