Jak się cieszę, że znów mogłem tu przyjechać… Nie byłem w Kabudze dość długo, ale ja przecież nie jestem tu niezbędny, najważniejsze, żeby codziennie działa się tu DOBRA robota… Ileż ja jej tu dziś zobaczyłem…
Na zdjęciu – Claude, trzydziestoparolatek, który został dotkliwie pobity i wrzucony do jakiegoś dołu, na skutek czego ma złamany kręgosłup i jest sparaliżowany. Jego ciało jest skrajnie wyniszczone, jego plecy przedstawiają widok, którego nie da się opisać… Przywiozłem zapas opatrunków hydrokoloidowych, które pomogą naszym pielęgniarzom leczyć odleżyny Claude’a, ale to co zdumiewa w nim najbardziej to wola życia, psychiczna siła. Uśmiecha się, gdy tylko się da, codziennie zajada ze smakiem zamawiane przez siebie specjalne dania (szczególnym afektem pała do wątróbki, ale tu złapałem go przy drugim śniadaniu), powiedzieć o nim, że jest prze-gościem, to nic nie powiedzieć. 🙂
Dziś przeszło mi przez myśl: gdzie byliby Ci wszyscy ludzie, gdyby nie Wy, gdybyśmy co miesiąc nie byli w stanie zapłacić za pensje dwudziestu osób, za leki, za wodę, za jedzenie, za wszystko… Porozmawiałem dziś z kilkoma chorymi, odwiedziłem dzieci naszych zmarłych pacjentek, którymi nadal – zastępując ich mamy – staramy się opiekować… Jestem dziś przeszczęśliwy, że tu dotarliśmy, że zbudowaliśmy z Siostrami i chorymi prawdziwy dom… Że w nim nie ma śmierci, jest życie!
Dziś Światowy Dzień Opieki Paliatywnej i Hospicyjnej. To jakby urodziny/imieniny wszystkich hospicjów świata. Wspierając nasze hospicjum w Rwandzie dajesz szansę osobom takim jak Claude na godne przeżycie czasu choroby i ulgę w cierpieniu.
Dziękuję Wam za to, że stale to robicie. Że dzięki Wam 17. naszych chorych z Kabugi nie płacze, nie drży, nie boi się, nie musi dodawać zmartwień do swojego cierpienia, ze spokojem może myśleć o jutrze. 🙂