Ich własne plecy ochroniły dzieci przed płomieniami i scenami rodem z najgorszych koszmarów.
W obozie Rohingów trudno znaleźć matkę, której poparzenia nie zdradzałyby, przez jakie piekło dosłownie przeszła z dziećmi. Z jakiego je na własnych rękach wyniosła.
Dobro i bezpieczeństwo swoich dzieci stawiają zawsze ponad swoje, ale dziś jest ich święto i my marzymy, by pomyślano także o nich. O matkach, dla których wystarczy latarka, małe ogniwo słoneczne i trochę żywności, by rozjaśnić dzisiejszą noc, odstraszyć czekające na nie w obozie niebezpieczeństwa i upewnić się, że nie zasną głodne. Aby nie musiały wybierać, czy posiłek zje ich dziecko, czy one same.
Okaleczeni i pozbawieni jakichkolwiek praw Rohingowie uciekli przed maczetami i karabinami w rękach tych, którzy w Birmie nie tolerowali innych grup etnicznych. Wiele z tych, którym udało się przeżyć, to kobiety z dziećmi.
Były gospodyniami, pracowały na roli, wspierały mężów, którzy trudnili się budową domów. Znają wartość ciężkiej pracy. Musiały uciec do miejsca, które pozbawiło ich możliwości decydowania o sobie, podjęcia jakiejkolwiek pracy czy edukowania dzieci. Czasem wydaje się, że świat najchętniej zapomniałby o Rohingach. My nie zapominamy.
Częste pożary nękające obóz zmuszają kobiety do wielokrotnej odbudowy swojego życia. Brakuje wszystkiego, ale Wasze wsparcie daje im nadzieję – że ktoś jeszcze o nich pamięta. Prosimy – wejdźcie na Dobroczynne24 i z okazji tego pięknego święta podarujcie trochę serca kobietom, które po stokroć więcej są gotowe oddać własnym dzieciom.