Ostatnie wydarzenia w Afganistanie nie sprawią, że uchodźców będzie mniej. Będzie ich dużo, dużo więcej. Ci, którzy nie podjęli decyzji o ucieczce przez ostatnie długie lata wewnętrznych walk z terrorystami w swojej ojczyźnie, muszą je teraz podejmować w ciągu kilku godzin. Aż 80% uciekających to kobiety i dzieci.
Nie wszystkim się udaje, nie wszyscy zdołali dostać się na pokłady samolotów odlatujących z lotniska w Kabulu – ostatniego bastionu amerykańskich wojsk. Wielu zginie, innych czekają okrutne kary i tortury rodem ze średniowiecza. Ci, którzy uciekną przed prześladowaniem nigdzie nie znajdą domu, bo ich dom jest właśnie tam, gdzie teraz odradza się piekło. Wolę przeżycia okupią stygmatem intruza, człowieka nigdzie niechcianego, bo tak dziś traktuje się pukających do naszych drzwi, rozpaczliwie szukających pomocy ofiar przemocy.
Taki scenariusz rozgrywa się w wielu krajach. W ubiegłym roku doprowadził do rekordowo wysokiej migracji. Z powodu konfliktów, prześladowań oraz katastrof naturalnych wywoływanych zmianami klimatycznymi, swoje domy opuściło 40,5 milionów ludzi na całym świecie. Wśród nich blisko pół miliona Afgańczyków, którzy na greckich wyspach stanowią prawie połowę wszystkich uchodźców. Na wyspie Lesvos w największym w Europie obozie dla uchodźców trzy lata temu postawiliśmy Dobrą Fabrykę, która karmi, leczy i daje pracę ludziom, którzy uciekając przez przemocą utknęli na greckich wyspach na długie miesiące, czasem lata. Odwiedzając kolejne namioty w obozie na greckiej wyspie Lesvos spotykamy Afganki, które dotychczas pracowały jako lekarki, nauczycielki czy dziennikarki. Nie mają pretensji do Europy, że ich tu nie chce. Mają je do odpowiedzialnych za to, że ich ojczyzna jest ich głównym wrogiem i nie ma tam dla nich miejsca.
Za kilka dni, tygodni łodzi znów będzie więcej. I choć rząd w Atenach zapewnia mieszkańców, że kolejnej fali nie będzie, ona właśnie wzbiera od kilku dni.
Zróbmy coś dla tych ludzi wspólnie. Nie bądźmy obojętni i nie dajmy sobie wmówić, że nie mamy na nic wpływu. Jeden ciepły posiłek dla mieszkańca obozu to koszt 15 złotych. Zwykle od tego trzeba zacząć. Gdy nakarmimy głodnych, odpowiemy na kolejne najpilniejsze ich potrzeby!