Kiedy w 2014 roku szpital i ośrodek dożywiania w Ntamugendze poprosił nas o pomoc, wiedzieliśmy, że albo pomożemy, albo to miejsce nie będzie mogło dalej leczyć chorych i karmić głodnych. Malutkie dzieci, kobiety w ciąży, kobiety w połogu. Jak wyglądałoby ich życie, gdyby zniknął jedyny ośrodek zdrowia w ich zasięgu?
Udało się! Wspólnie od 10 lat walczymy z głodem w tym zakątku świata. Przeprowadzamy także blisko 30 000 procedur medycznych, w tym leczenie malarii, transfuzje krwi, operacje chirurgiczne, badania laboratoryjne, których nie można wykonać nigdzie indziej w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.
Dziś pomoc znów jest pilnie potrzebna. Utrzymanie stałego, niezbędnego wsparcia dla ośrodka utrudnia nam spadająca liczba wpłat na ten cel. Kij w szprychy to też wysoki kurs dolara i uwaga świata skupiona na wojnach w Ukrainie i Izraelu.
Wszyscy czujemy, że ceny podstawowych produktów rosną. Kryzys jest wszędzie. Niestety w Kongu też. Zerwane przez okupację rebelii M23 łańcuchy dostaw podnoszą dodatkowo ceny podstawowego zaopatrzenia dla szpitala.
Od początku października w Kongu znów się gotuje.
Pierwszymi ofiarami wojny są chorzy, ubodzy i cierpiący z powodu chronicznego głodu. Dzieci w skrajnych stanach niedożywienia trafiają do nas codziennie.
Pracujemy pełną parą, każdy ponad etat, aby zdążyć ze zbiórką, ale potrzebujemy Twojej pomocy. Marzymy o tym, by każdy, kto zdecyduje się wesprzeć małych pacjentów w Kongu choćby pięcioma złotymi, zachęcił do tego samego choćby jeszcze jedną osobę. Wiemy, że Wam też jest trudniej. Dlatego nie prosimy o wiele. Tylko tyle ile możecie, żeby nie odczuł tego Wasz domowy budżet. Namawiając do tego swoich znajomych pomożecie nam uzbierać całą niezbędną kwotę. Tylko skala nas uratuje.
Razem musi nam się udać – z Wami z każdego kryzysu udało nam się wyjść obronną ręką!