10.12.2019
Moi Drodzy,
zaczynam, jak już pewnie wiecie, nowy etap w zawodowym życiu. Nie znaczy to jednak, że zamykam wszystkie „stare”. Obie nasze fundacje, Kasisi i Dobra Fabryka to dla mnie dużo więcej niż miejsca pracy, to moje ukochane dzieci, które – tak czasem bywa z dziećmi – wychowały mnie, pokazały mi świat, dały mi dużo więcej, niż ja im, poszerzyły we mnie człowieczeństwo (co oczywiście nie znaczy, że zawsze z tej danej mi szansy korzystam).
Mimo, że ja będę teraz musiał skoncentrować przez jakiś czas swoją energię w innym miejscu, nie znaczy, że fundacje ograniczają albo zawieszają działalność! A skąd! Jest dokładnie odwrotnie! Już od kilku miesięcy całość zawiadywania ich sprawami przejmował ich prezes, nieoceniony Mateusz Gasiński, i wciąż otwieramy nowe projekty! Ten rok zamkniemy rekordem zarówno jeśli idzie o darowizny jak i o udzieloną pomoc!
Ja nadal pozostaję szefem rady (organu nadzoru) obu fundacji. Mateusz, członkini zarządu – Ania Kieniewicz i cały nas wspaniały zespół rozwijają i będą je rozwijać, a ja będę im udzielał wszlekiego wsparcia, o jakie poproszą. Pilnując jednak przy tym rzeczy w moim odczuciu bardzo ważnej: nikt wspierający naszych podopiecznych nie może mieć wrażenia, że wspiera w ten sposób mój polityczny projekt. Fundacje były, są, będą i pozostaną apolityczne.
Pytającym, a byli tacy, wyjaśniam też, że obie fundacje w żaden sposób nie partycypowały ani nie będą partycypować finansowo w mojej przyszłej kampanii, środki przekazywane przez Was były, służą wyłącznie działalności fundacji: udzielaniu pomocy i obsłudze tegoż udzielania. Pomiędzy finansami fundacji, a finansami mojej przyszłej kampanii jest chiński Wielki Mur.
Dziesiątki tysięcy Was – ludzi, którzy tak wspaniale stworzyliście i Kasisi i Dobrą Fabrykę – zbudowało moją wiarę w to, że niemożliwe jest możliwe. Doskonale rozumiem też, że nie wszyscy popieracie moją decyzję, i zapewniam, że nie oczekuję tego. O jedno proszę – rozwijajmy fundacje dalej, róbmy Dobrą robotę! Przecież te fundacje są o naszych dzieciakach, naszych chorych, uczniach, spółdzielcach, uchodźcach – nie o Szymonie Hołowni. Ich dobro będzie dla mnie zawsze najważniejsze, i dlatego moje miejsce jest odtąd w drugim, nie w pierwszym szeregu.
I choć jestem spełnionym założycielem organizacji, bo wychowałem w niej nie zastępców, a następców, którzy umieją to wszystko, co robiłem ja, zrobić lepiej – nie znikam, nie żegnam się, nie zrywam dobrych relacji. Po prostu wyjeżdżam na jakiś czas w delegację, a przecież od tego nie przestaje się być Rodziną, troszczyć się o siebie, dbać o wspólny dom!
Jesteśmy w kontakcie!
Serdecznie Was pozdrawiam
Szymon Hołownia