Kilka dni intensywnych opadów deszczu i silnego wiatru wystarczyło, by mieszkańcy obozu na wyspie Lesvos stali się ofiarami kolejnej tragedii… Moria 2.0 praktycznie przestała istnieć! Część obozu znalazła się pod wodą, druga część, bardziej wyeksponowana na wiatr, zamieniła się w krajobraz zniszczeń, gdy sztorm powalił namioty.
Zdjęcia z Lesvos pozbawiają złudzeń, nieuniknione stało się faktem. Od października, kiedy po raz pierwszy pojawiliśmy się w nowym, powstałym po pożarze Morii obozie, mocno trzymaliśmy kciuki, by zimowa aura okazała się dla jego mieszkańców łaskawa. Już wtedy alarmowaliśmy, że usytuowanie nowego obozowiska skończy się dla kilku tysięcy ludzi tragicznie. To najbardziej nieprzyjazna człowiekowi część wyspy. Zimą wiatr potrafi przewracać samochody jadące w tej okolicy drogą wzdłuż wybrzeża. Teren co roku zalewany jest przez deszcze i podnoszący się poziom wód.
Trudno dokładnie powiedzieć, jak wygląda struktura społeczna nowego obozu, bo oficjalne statystyki kuleją jak cała organizacja miejsca pobytu dla tysięcy osób. W październiku próbowaliśmy oszacować to sami. W każdym z 1000 namiotów mieszkają zwykle dwie rodziny. Większość z przynajmniej dwójką dzieci. Często zdarza się, że jest ich więcej. 2000 rodzin to zatem około 2000 kobiet, mężczyzn i przynajmniej 4000 dzieci. Z tego wynika, że najmłodsi stanowią prawie połowę wszystkich mieszkańców skazanych na horror życia w obozie. Świadomość, że w tych namiotach są w tej chwili noworodki, że jest tam wciąż Fatima, którą regularnie odwiedzamy i setki jej rówieśników, którym dostarczamy posiłki, mleko i pieluchy, ściska za gardło. Ale nie naszymi emocjami się tu zajmujemy a konkretną robotą.
Musimy zrobić wszystko, by wyciągnąć z obozowego piekła jak najwięcej rodzin w najtrudniejszej sytuacji, a tym, które tam pozostają, prócz płaszczy przeciwdeszczowych, ciepłych ubrań, posiłków i doraźnej pomocy zaproponować coś więcej.
Katerina z Nikosem od jakiegoś czasu wyciągają z obozu rodzinę po rodzinie. Tych, którzy otrzymali azyl zabierają z obozu i umieszczają w wynajmowanych przez siebie mieszkaniach. Pomagają szukać pracy, tworzą im warunki, by jak najszybciej zapomnieli o traumie i po długich miesiącach w niewoli odnaleźli w życiu sens. Chcemy ich w tym wesprzeć!!!
Wynajem mieszkań na Lesvos wcale nie jest łatwy. Bo choć przez kryzys mnóstwo mieszkań świeci pustkami, nikt nie chce mieć uchodźców za sąsiadów. Mamy jedno lokum, w którym kolejne rodziny będą bezpieczne. Nie będziemy musieli płacić wynajmu, bo to część magazynowa w budynku należącym do Kateriny i Nikosa. Jedyne co trzeba, to ją pilnie wyremontować! Musimy zainstalować ogrzewanie, kuchnie i miejsce do spania. Pierwsze mieszkanie treningowe Dobrej Fabryki na wyspie Lesvos, w którym będziemy pomagali w osiągnięciu samodzielności rodzinom z Morii 2.0, będzie nas kosztowało 10 000 EUR. Prace remontowe już ruszyły, bo nie ma na co czekać!
Dziś Was prosimy, byście w projekt likwidacji namiotu po namiocie weszli z nami!!! Jak to zrobić?
Wystarczy odwiedzić Dobroczynne24 i sięgnąć po cegłę pod Dach nad Głową dla uchodźcy z Lesvos. Koszt takiej DOBREJ CEGŁY to zaledwie 20 zł. Chcemy do świąt znaleźć właścicieli 2250 cegieł, z którymi stworzymy ciepły dom dla rodzin z obozu.
Dla tych, którzy chcą się zaangażować w produkowanie z nami DOBRA na Lesvos jeszcze bardziej, przygotowaliśmy WYJĄTKOWĄ NIESPODZIANKĘ. Od dziś w naszym dobrofabrycznym Sklepie można dostać świąteczną bombkę choinkową ręcznie ozdobioną ilustracją malarza Dariusza Twardocha. Bombkę można zakupić za równowartość 10 DOBRYCH CEGIEŁ.
Za kilka dni usiądziemy do wigilijnego stołu. Zróbmy wszystko, by do stołu w swoim mieszkaniu mogła jak mogła jak najszybciej do ciepłego posiłku zasiąść rodzina, która dziś marznie i moknie w namiocie.