Z nieba leje się żar. Na Lesbos 40 stopni w cieniu. W obozie nie ma cienia, więc wszyscy pieką się w jeszcze większym gorącu. O 12:30 bus z posiłkami z naszej kuchni Home for All przejeżdża przez bramę obozu. W samym środku terenu czeka na nas grupa młodych mężczyzn. Codziennie pomagają w roznoszeniu posiłków, odwiedzając chorych i diabetyków.
– Tata musiał iść do miasta załatwić ważne sprawy. Jestem tu za niego. Bardzo lubię pomagać – przedstawia się Mohamedjo, pakując do torby posiłki. Nie odrywa się od zadania. Przyszedł tu działać. Bierze mapę z zaznaczonymi adresami kontenerów, które trzeba odwiedzić. Ruszamy za nim.
Mohamedjo nie lubi obozu, ale lubi pomagać. Chce wśród całej otaczającej go beznadziei, czuć, że może jeszcze wesprzeć innych. Odpowiedzialność i zaufanie dodają mu kilku centymetrów wzrostu. Niczego w zamian nie oczekuje. Działa zwinne jak na boisku, przeskakując pomiędzy rozwieszonymi między kontenerami sznurami na pranie. Z najwyższą kulturą puka do drzwi, funduje gospodarzom najbardziej czarujący uśmiech, pyta, czy wszystko u nich w porządku, zostawia posiłek i pozdrawia, życząc smacznego.
– Współczuć to za mało. Dostarczenie komuś posiłku, to rozwiązanie konkretnego problemu – mówi chłopak. Jego słowa rezonują. Brzmią jak coaching. Tylko lepszy, bo nie teoretyczny. Mohamedjo daje lekcję pomagania.
Jeśli dla Was współczuć to też za mało, dajcie się namówić na zakupy w dobroczynne24. W naszym sklepie z dobrem możecie w kilka sekund podarować posiłek dla chorych mieszkańców obozu na Lesbos, którzy nie mają, co jeść. Mohamed z przyjemnością dostarczy je im do rąk własnych.