— Silnik zatrzymał się. Statek zatonął w ciągu kilku minut. Na pokładzie było pełno ludzi. Podobnie pod nim. Ci drudzy nie mieli szans się wydostać — relacjonuje dramatyczne wydarzenia dzisiejszego popołudnia jeden z rozbitków.
Informacje, które do nas docierają, są zatrważające. Łódź z blisko 700 uchodźcami z Libii, która wypłynęła z Tobruku i obrała kurs na włoskie wybrzeże, zatonęła dziś popołudniu niedaleko kontynentalnej Grecji.
Z wody uratowano 104 ocalałych, liczba wydobytych z morza ciał w chwili pisania tego tekstu osiągnęła 79. Do rana z pewnością wzrośnie, bo warunki w jakich tłoczyli się na statku uniemożliwiały jakąkolwiek reakcję na jego nagłą awarię i szybkie nabieranie wody. Przemytnicy wpuścili na pokład dużo więcej osób, niż powinno na niego wsiąść.
Przemytnicy podejmują coraz większe ryzyko, aby uniknąć patroli. Omijając zasady morskiej żeglugi i zdrowego rozsądku, próbują brawurowo dotrzeć do Włoch, omijając mocno strzeżonych i słynących z pushbacków greckich wybrzeży. Kładą na szali życie setek ludzi, którzy wierzą, że ktoś im pomaga. Szacuje się, że w Morzu Śródziemnym utonęło już około 72 000 osób.
Grecja od dawna jest jedną z głównych dróg dla ludzi uciekających przed wojną, prześladowaniami i ubóstwem na Bliskim Wschodzie, w Azji i Afryce. W ostatnich tygodniach decyzje władz przypominają celowe prześladowanie. Odcięcie części mieszkańców obozu od racji żywnościowych, by głodem zmusić ich do jego opuszczenia i pushbacki na morzu pokazują, ciemne oblicze Starego Kontynentu.
Pokażmy, że nie jesteśmy ich wrogami. Dobra Fabryka karmi najsłabszych mieszkańców obozu na greckiej wyspie Lesbos. Jeden ciepły posiłek nie jest dla nich dodatkowym luksusem, ale niezbędnym minimum, okazaniem godności utraconej przez to, że świat stara się im wmówić, że nie ma w nim dla nich miejsca.
Zróbmy dla nich coś dziś! Nie dajmy sobie wmówić, że na nic nie mamy wpływu. Nie pozwólmy zatonąć naszemu człowieczeństwu!