Nieutwardzona droga ciągnie się kilometrami i wije po górzystych zboczach. Przecina suchy jak pieprz las sosnowy. Stąd do Mityleny, stolicy wyspy, jest ponad 40 kilometrów. Do jakichkolwiek oznak cywilizacji – ponad 10. Poza zasięgiem wzroku, z dala od wyrzutów sumienia wszystkich postronnych, powstaje na Lesbos nowy, gigantyczny obóz dla uchodźców.
Closed Controlled Access Center (CCAC) to zamknięte centrum z kontrolowanym dostępem, celowo położone w trudno dostępnym terenie. Nikt ma stamtąd nie wychodzić. Tylko siedzieć i czekać, aż ktoś w końcu podejmie decyzję o jego losie. Obóz pomieści 5000 uchodźców; powstał z funduszy unijnych, które uszczuplił o 76 milionów euro (plus VAT). Policzyliśmy: gdyby wydać te pieniądze na pomoc uchodźcom, ich aktywizację zawodową, tworzenie miejsc pracy, dla każdego obecnie przebywającego na Lesbos przypadłoby na głowę ponad 100 tysięcy złotych.
Nowy obóz na Lesbos to jeden z pięciu nowych, finansowanych przez Unię Europejską, centrów dla uchodźców. Prócz Lesbos podobne powstały już na Chios, Kos, Leros i Samos. Fundusze na nie, w wysokości ponad 260 mln euro, UE obiecała Grecji kilka dni po pożarze obozu Moria w 2020 roku. Według paktu, nowe obozy miały zapewniać „zdrowie” i „bezpieczeństwo” dla przebywających w nich uchodźców. W praktyce jednak powstały getta z więziennymi warunkami, otoczone drutem kolczastym, betonowymi murami i całodobowym nadzorem.
Uchodźcy nie mogą mieszkać w miejscach przypominających więzienia. Ludzie szukający schronienia potrzebują ochrony i mają prawo do godnego zakwaterowania. Potrzebują mieć kontakt ze społeczeństwem, dostęp do doradztwa prawnego, szpitala, wszystkiego, czego potrzebują po długich miesiącach tułaczki.
Unijne pieniądze poszły jednak w piach. Budowa stanęła. Nie z powodu nieludzkich warunków, lecz drzew. Kilka dni temu Najwyższy Sąd Administracyjny cofnął pozwolenie na budowę z powodu braku oceny oddziaływania inwestycji na środowisko. Nie ma też zgody sądu na wycinkę 8,5 ha sosen w samym sercu chronionego, największego lasu w basenie morza egejskiego. Jeśli się jednak ich nie wytnie, nie powstanie droga dojazdowa do obozu.
W międzyczasie eksperci z Uniwersytetu w Atenach uderzyli na alarm z zupełnie innego powodu. Miejsce, w którym na Lesbos stanął nowy obóz, to strefa wysokiego ryzyka pożarowego. Biorąc pod uwagę ekstremalne warunki pogodowe, które wywołują gigantyczne pożary w Grecji, decyzja o przesiedleniu tam 5000 uchodźców to wystawienie ich na bezpośrednie narażenie życia. W wypadku wybuchu pożaru, ukształtowanie terenu i gęstość drzewostanu zupełnie uniemożliwiłaby ewakuację ludzi.
Co na to władze? Mówią, że wszystko jest w porządku. Są świadomi. Zapewnią bezpieczeństwo. Decyzja sądu nie zrobiła na nich większego wrażenia. Wciąż podtrzymują, że obóz powstanie, bo przecież tuż obok jest już największe na wyspie wysypisko śmieci, więc dlaczego by nie.