Pożary i powodzie to dwa żywioły, z którymi muszą żyć, ale zabija ich odwrócona głowa większości świata. Ani Bangladesz ani Mjanma nie chcą o Rohingach pamiętać.
Wygonieni maczetami i ogniem z własnych domów, próbują zbudować nowy u nieprzyjaznego sąsiada. Rodziny w wielu przypadkach pozbawione ojców, ponieważ tych armia birmańska wzięła sobie na cel jako pierwszych.
Odbiera się im podstawowe prawa – do edukacji, opieki zdrowotnej, podjęcia pracy, jakby myśląc, że jeśli nie będziemy patrzyli na problem, to on zniknie. Ale my chcemy patrzeć i dostrzegamy kobiety, które potrzebują latarki, żeby po zmroku bezpiecznie dotrzeć do swojego prowizorycznego domu. Widzimy dzieci, którym obozowa dieta grozi szkorbutem. I wiemy, że Wy też widzicie.
Ostatnie monsunowe deszcze sprawiły, że warunki ponownie są trudne, ale robimy, co możemy, by zaopiekowane przez nas i przez Was rodziny otrzymały paczki z żywnością. To być może jedyne świeże warzywa, które zjedzą w tym miesiącu, to też rośliny strączkowe, które zapewnią jakąkolwiek podaż białka dzieciom. Choć bardzo chcą – nie mogą wyjść z obozu i samodzielnie na nie zapracować. Jedynym sposobem, w jaki mogą się odwdzięczyć, jest szczere podziękowanie za to, że ktoś dostrzegł w nich człowieka.
Wszystko, co z Wami robimy, opiera się na robieniu dobra tam, gdzie inni jedynie ubolewają. Nie prosimy o wiele. Średni koszt jednej paczki pomocowej to 20 zł, które sprawią, że w obozie Rohingów cała rodzina nie zaśnie dziś głodna.