Zmuszanie ludzi do opuszczenia wyspy poprzez głodzenie ich jest aktem niewyobrażalnego okrucieństwa. To dzieje się w Europie, która na sztandarach nosi przecież prawa człowieka i by dać temu wyraz, podpisała wszystkie możliwe traktaty. Dziś greckie władze uznały, że cel uświęca środki. A celem jest wygonienie migrantów z Lesbos. Środkiem – odcięcie ich od prawa do wystarczającego żywienia.
Ponad 500 mieszkańców obozu na Lesbos z dnia na dzień przestało otrzymywać posiłki. Nie mają pieniędzy ani pracy, a ich dzieci – dostępu do edukacji. Teraz nie mają co zjeść. Pierwsi już zaczynają wyjeżdżać, ale w Atenach i innych miejscach Europy też nikt na nich nie czeka. Znaleźli się w potrzasku między wojną i prześladowaniem w ojczyźnie a zamkniętą, odrzucającą ich Europą. Nazwijmy ich więźniami, bo nimi się faktycznie stali, choć przecież każdy więzień w Europie, nawet najgorszy, dostaje trzy pełnowartościowe posiłki dziennie.
Co możemy z tym zrobić? Załamać się, wkurzyć, nie zgodzić, zaprotestować. Ale możemy też podarować głodnym – wśród których są błagający o naszą pomoc mężczyźni, kobiety, dzieci, chorzy, diabetycy, ciężarne – choć jeden posiłek. Nie zmienimy tym podejścia władz, ale sprawimy, by nikt w obozie nie cierpiał z głodu. Przynajmniej dopóki ktoś nie zmieni reguł, które obdzierają tych ludzi z godności i podstawowych praw.
Jeden posiłek to 15 zł. Tyle wystarczy, by ktoś nie zasnął dziś głodny i nie poczuł się opuszczony.