— Nawet śmieci na tym świecie mają ostatecznie gdzieś swoje miejsce. My jesteśmy warci mniej niż śmieci. Na tej planecie nie ma miejsca, w którym ktoś nas akceptuje, w którym moglibyśmy być wolni, poczuć się bezpiecznie — mówi rozgoryczony ojciec, uchodźca w Grecji, mieszkaniec obozu Moria 2.0, trzymając na ręku małą dziewczynkę. Tak jak blisko 200 innych rodzin w ciągu zaledwie jednego dnia usłyszał, że jego wniosek o azyl został odrzucony. To oznacza deportację.
— Powrót z małym dzieckiem do Afganistanu, w którym z zimną krwią talibowie zabili mojego ojca i braci, oznacza dla mnie jedno – śmierć. Podzielimy ich los, jak tylko przekroczymy granicę — tłumaczy ze łzami w oczach. Przymusowy powrót do kraju brzmi dla niego jak najcięższy wyrok.
Na liście wniosków azylowych ze stemplem „odrzucony” jest też samotna matka z pięciorgiem dzieci. Ryzykowała życiem całej piątki, by uciec przed pewną śmiercią w swojej ojczyźnie. Teraz nie potrafi spojrzeć im w oczy i powiedzieć, że to na nic, że nikt ich nie chce, że nie może zapewnić im bezpieczeństwa, że przyszłość nie przyniesie im nowych szans, a jedynie gorsze zagrożenia. Od decyzji urzędnika mogą się oczywiście odwołać, ale prawna porada kosztuje, a cały przewód sądowy może pochłonąć 2000 euro i więcej. To pieniądze, których nikt z nich nie ma.
Wyraźnie zmienia się podejście władz do mieszkańców obozu na wyspie Lesvos. Coraz częściej testują nowe sposoby na to, by ustabilizować sytuację. Bilet powrotny do domu dla przybyszów jest teraz jednym z pomysłów, by w kwestii migracji osiągnąć sukces. Pozorny, księgowy sukces, niesie ze sobą jednak rozrywające serce dramaty ludzi kryjących się za tymi liczbami.
Gdzie jesteśmy my? Na miejscu! Jesteśmy razem z uchodźcami w Grecji. Pomagamy w uzyskaniu porad prawnych osobom w najtrudniejszej sytuacji. Staramy się ulżyć im w codziennych prostych sprawach, które też potrafią być dla nich murem nie do pokonania. Nawet ci, których wniosek został zaakceptowany, by dostać paszport, muszą za niego zapłacić. 97 euro każdy dorosły, 86 euro za dokument dla dziecka. Widzieliście już w naszych relacjach nie raz, w jakich warunkach żyją ci ludzie. Przemakające w zimie namioty to jedyne co mają.
Nie jesteśmy dziś w stanie pomóc wszystkim. Od każdego z nas zależy jednak, czy będziemy mogli wyciągnąć rękę do kolejnej potrzebującej osoby, dlatego zmobilizujmy się dla tych ludzi raz jeszcze. Pokażmy im, że nie są sami, że są ważni i że na tym świecie wszyscy się zmieścimy. 15 złotych na jeden ciepły posiłek to kwota do udźwignięcia przez większość z nas, a jest nas tu niemało. Dorzućcie drugie tyle, a prócz ciepłym obiadem nakarmimy tych ludzi jeszcze nadzieją, pomagając im w staraniach o prawo do bezpiecznego schronienia.
Połowę kwoty ze zbiórki, która właśnie teraz rusza na stronie głównej, przeznaczymy na pomoc prawną dla ludzi, którzy uciekając z piekła, na Lesvos usłyszeli, że w Europie nikogo nie obchodzi ich los.