To tak, jakbyście podarowali niewidomemu oczy – wyszeptała Nur Bano na widok instalowanego na dachu jej szałasu panelu solarnego, który ufundowaliście.
Dla Nur Bano i jej dzieci prąd elektryczny, pozwalający oświetlić jej chatkę, to BEZPIECZEŃSTWO – czyli wszystko. W końcu skończy się nieustanny lęk, towarzyszący zapalaniu każdego wieczoru lampy oliwnej, od której już nie raz w ogniu stawały obozowe szałasy, sklecone z bambusa i plastikowych plandek. Otwarty ogień przywołuje z pamięci Nur Bano obrazy z najgorszego koszmaru – pożarów, w których spłonęła trójka jej dzieci.
Pierwszy raz Nur Bano uciekała przed płomieniami jesienią 2017 r. Wtedy po wieloletnich prześladowaniach, wojsko w Birmie przeprowadziło czystkę mniejszości etnicznej Rohingów, podpalając trzy czwarte ich wsi. W jednej z nich mieszkała Nur Bano. Wówczas w płomieniach zginęła dwójka jej najmłodszych dzieci. Kobieta uciekła do Bangladeszu, ratując pozostałą czwórkę. Koszmar powrócił, gdy w marcu tego roku gigantyczny pożar w obozie dla uchodźców w Cox’s Bazar strawił ponad 9 tys. szałasów. Znów w płomieniach straciła kolejne dziecko.
Z liczbą 40 tys. osób na kilometr kwadratowy, obóz dla uchodźców w Cox’s Bazar w Bangladeszu jest jednym z najbardziej zatłoczonych miejsc na Ziemi. To właśnie tu razem z Dobrą Fabryką od trzech lat pomagacie zmniejszyć głód i cierpienia rodzin Rohingów, próbujących przetrwać w, nierzadko odzierającej z wszelkiej godności, obozowej rzeczywistości. Wśród nich są samotne matki i starsze kobiety, które nie są w stanie poradzić sobie same w wielkiej machinie obozu. To im każdego miesiąca dostarczamy żywność, która urozmaica obozową dietę i wzmacnia ich słabe organizmy. Pomagamy także wyposażać ich szałasy w podstawowe artykuły, by przywrócić choć namiastkę domu.
– Najgorzej było po zmroku. Bałam się wyjść nawet do toalety i zostawić dzieci w szałasie z palącą się lampą oliwną. Same w ciemnym szałasie też nie były bezpieczne. Drżałam ze strachu za każdym razem, gdy w nocy zmuszona byłam przejść przez nieoświetlone części obozu. Tak łatwo tu poślizgnąć się na glinianych zboczach obozu, lub stać się ofiarą przemocy seksualnej – opowiadała nam Nur Bano.
Od kilku tygodni życie Nur Bano i jej dzieci już nie musi zamierać po zmroku. Tej znaczącej zmiany doświadczyły też Surrizzonl, Hashina i Senowara. Dzięki Wam!!!
Podarowaliście im to, co wciąż dla wielu w obozie uchodzi za luksus – PRĄD w swoich szałasach, synonim bezpieczeństwa i normalności. Nasze podopieczne nie kryły łez, gdy na dachach ich szałasów pojawiły się 100-watowe panele słoneczne. W miejscu, gdzie słońce zachodzi po godz. 17, oznacza to, że wieczornych posiłków nie będą jadły w półmroku niebezpiecznych lamp oliwnych. Każdą z nich wyposażaliśmy też w latarkę, niezbędną do poruszania się wieczorami po słabo oświetlonym obozie. W końcu odrobinę ulgi w dusznych szałasach, gdzie temperatura nierzadko przekracza 30 stopni, przyniosą im podarowane także przez Was wiatraki.
To wszystko – produkowanie DOBRA w miejscu, gdzie prawa człowieka tak często są deptane, gdzie tak wielu ludzi straciło nadzieję na zmianę swojego losu, gdzie dla wielu mieszkańcy obozu to po prostu stracone pokolenie – możemy robić tylko dzięki Wam!! Nie przywrócimy Rohingom ich praw, nie nadamy obywatelstwa, ale możemy dalej zajmować się odbudowywaniem ich godności, zmniejszaniem głodu, przynoszeniem ulgi w cierpieniu. Pomóżcie nam dalej pomagać rodzinom w najtrudniejszej sytuacji w obozie!
Twoje 20 zł może nakarmić całą rodzinę Rohingów, wyposażyć ich w latarki lub pomóc w zakupie panelu słonecznego.