Bangladesz
Jest jednym z najbardziej zaludnionych i zarazem najbiedniejszych państw świata. Na jeden kilometr kwadratowy przypada tu ponad tysiąc mieszkańców. W kraju mieszka blisko 150 milionów ludzi. W sąsiedniej Mjanmie od połowy 2017 roku tysiące Rohingów straciło życie. Spalono ich wioski, a ocalali ruszyli w kierunku granicy z Bangladeszem. W ciągu kilku miesięcy w strefie przygranicznej osiedlił się blisko milion uchodźców.
Garść informacji:
- ONZ od początku nazywa prześladowania Rohingów czystką etniczną
- Rohingowie to dziś najbardziej prześladowana grupa etniczna
- w pobliżu miasta Cox’s Bazar znajduje się największy na świecie obóz dla uchodźców, liczący ok. 920 000 ludzi
- 55% ludności w obozie to dzieci
kilkudziesięciu
20.12.2018
Wysłannik Dobrej Fabryki wrócił właśnie z miasta Cox Bazar w Bangladeszu, gdzie odwiedził obóz, w którym żyje kilkaset tysięcy uchodźców należących do najbardziej prześladowanej grupy etnicznej na świecie – Rohingów. Tego, czego doświadczali w swoim domu, Mjanmie (kiedyś – Birma), nie da się oddać słowami: gwałty, masowe mordy (również dzieci), eksterminacja całych wiosek. Prawie milion ludzi uciekło do Bangladeszu, który udostępnił im miejsce, mimo iż sam jest jednym z najbiedniejszych państw świata.
Historie, opowieści ludzi, które przywiózł stamtąd Mateusz Gasiński, wbijają w fotel nawet nas, którzy słyszeliśmy i widzieliśmy sporo. Chory jest świat, w którym matka musi patrzeć na egzekucję swoich kilkuletnich dzieci. W którym głodujące dzieci żują karton, by oszukać głód. W którym jedyną przyszłością jest brak nadziei na zmianę czegokolwiek – człowiek, który doświadczył piekła, za jedyny posiłek ma dziś dwadzieścia deko ryżu i parę kropel oleju na dzień. Nie możemy na to patrzeć, nie możemy stać obojętnie. Nie bylibyśmy w stanie usiąść spokojnie do Wigilii ze świadomością, że owszem, wiemy, co w tym samym czasie czują ludzie, których spotkaliśmy i nie zrobiliśmy z tym nic. Zainicjowaliśmy już procedury, które pozwolą nam zbudować formalne ramy do rozwinięcia naszej pracy na rzecz tych dramatycznie doświadczonych ludzi. Póki co chcemy pomóc im w rzeczy najbardziej podstawowej – nie chcemy by byli głodni, bo to się po prostu nie godzi. Wraz z „Tygodnikiem Powszechnym”, do którego co tydzień piszę felietony, a którego reporter, Marek Rabij, był w Cox Bazar wiele razy (tym razem też) i będzie zamieszczał historie uchodźców na łamach, chcemy już teraz zacząć dożywiać tych ludzi. Oczywiście, na miejscu są UNHCR, Unicef, Czerwony Krzyż i Półksiężyc, ale oni – co zrozumiałe – działają głównie od góry, próbując zapewnić temu półmilionowemu prowizorycznemu miastu choćby śladową infrastrukturę. My chcemy działać od dołu. Wybraliśmy na razie sześć rodzin i samotnych starszych osób pozbawionych jakiejkolwiek opieki.
Za 10 zł jesteśmy w stanie zapewnić rodzinie przyzwoite, zróżnicowane jedzenie na cały dzień. Możecie im pomóc już teraz. Znaczną część z nas więcej będą kosztować opakowania na nasze prezenty, odpalone w Sylwestra fajerwerki. Podzielmy się w te Święta z kimś miejscem przy stole, nadzieją. Dziękuję Wam przy tym raz jeszcze, bo bez Was nie bylibyśmy w stanie zrobić nic. Te Święta będą dobre, bo dzięki Wam jeszcze w jednym miejscu na świecie, które zepsuli jedni ludzie, inni ludzie sprawią, że odrodzi się uśmiech, nadzieja, że ktoś po raz pierwszy od lat będzie mógł spokojnie zasnąć, wiedząc, że jutro będzie miał czym nakarmić swoje dzieci.