Trwają walki wokół Ntamugengi. W potrzasku znalazła się siostra Agnieszka Gugała i ponad 5 tys. cywili. Są ranni i zabici. Konieczna jest pilna ewakuacja i natychmiastowe udzielenie pomocy medycznej poszkodowanym.
W niedzielę rano Północne Kivu znów ogarnęły ciężkie starcia między kongijskimi siłami rządowymi i rebeliantami z ugrupowania M23. Ntamugenga jest w samym środku walk. Na terenie misji Sióstr od Aniołów wybuchły trzy pociski, raniąc ukrywające się tu kobiety i dzieci. Według doniesień wieś, w której od 8 lat finansujemy działanie szpitala i ośrodka dożywiania prowadzonego przez siostry od Aniołów, jest już na terenie kontrolowanym przez rebelię.
— Wieczorem i w nocy było spokojnie, ale teraz znów zaczyna się wymiana ognia — to ostatnie informacje od siostry Agnieszki, przekazane nam we środę tuż przed południem. — W szpitalu nie ma już żadnego lekarza. Udało się ewakuować pacjentów w najcięższym stanie, w tym dwie postrzelone dziewczynki. Póki co nie ma jednak nadziei na to, że negocjatorzy z Czerwonego Krzyża dotrą do naszej wsi — mówi dyrektorka szpitala. Zamiast korytarzy humanitarnych, koniecznych do ewakuacji ludności cywilnej, na drodze przed misją znów trwa wymiana ognia.
— Pomoc w szpitalu ogranicza się wyłącznie do podawania leków na malarię ludziom z objawami. Wokół szpitala koczuje około 5 tys. osób. W naszej misji 500. Czuwa nad nimi zaledwie dwóch pielęgniarzy i jedna położna. Kobiety w ciąży, wymagające cesarki, w każdej chwili mogą znaleźć się w sytuacji zagrożenia życia swojego i dzieci.
— Sytuacja jest krytyczna. Trudno oszacować liczbę zabitych, bo do wielu zbombardowanych domów nie da się dotrzeć. Droga jest zablokowana a my odcięci od świata — mówi siostra Agnieszka.