Dobra Fabryka to nie dobroczynne projekty, ale twarze i losy konkretnych ludzi. My nie pomagamy Togo, Kongu czy np. Bangladeszowi. Chcemy, by kilka, kilkadziesiąt, kilkaset znanych nam z imienia i nazwiska osób z tych krajów stanęło na własnych nogach na tyle mocno, by byli w stanie iść dalej w świat.
Marcel, dziś uczeń klasy maturalnej, od wielu lat przychodzi do położonej w wiosce Saoudé na północy Togo apteki St. Fridolin, która funkcjonuje wyłącznie dzięki Wam. Góry, ciężki klimat, ekstremalna bieda. Ludzi nie stać tu na żadne leki – przychodzą z receptami więc do nas i dostają wszystko, co mają zapisane. Standardową opłatą jest… miska kukurydzy, sorgo albo innego zboża. Ta żywność jest gromadzona i rozdawana tym, którzy w porze suchej nie mają co jeść. Marcel wie, że tutaj zawsze może liczyć na wsparcie i pomoc.
Chłopca i jego rodzeństwo wychowywała mama. Tata zmarł, gdy dzieci były jeszcze małe. Kobieta robiła co w jej mocy, ale często nie starczało na wszystko. Marcel od zawsze cierpiał na “coś“, co nie do końca było zdiagnozowane. Wizyty w wiejskich przychodniach, gdzie jedynymi “lekarzami” byli felczerzy lub pielęgniarze, nie przynosiły żadnych diagnoz. Po wielu latach udało się ustalić, że chłopak cierpi na anemię sierpowatą (b. poważną chorobę, w przebiegu której krwinki deformują się zatykając naczynia krwionośne i powodując stany zapalne, niedowłady, a nawet udar mózgu). Niestety, z braku środków chłopak nigdy nie brał żadnych leków, a o badaniach kontrolnych i wizytach lekarskich nawet nie było mowy.
W ubiegłym roku Marcel został szczegółowo przebadany przez znanego specjalistę z Lome i skierowany na badania. Jak się okazało, jego organizm wytwarza krew, której jakość musi być systematycznie co kilka miesięcy kontrolowana. I na tym etapie właśnie jesteśmy. Marcel co trzy miesiące przyjeżdża do stolicy, by u dr Kpelevi, skontrolować stan zdrowia. Oczywiście to wszystko zadziało się i dzieje się tylko dzięki WAM.
To Wy sprawiliście, że życie Marcela nabrało zupełnie innej jakości. Dziś już nie męczą go ostre bóle głowy, które przychodziły nie wiadomo skąd. Dziś zna ich źródło i wie, co trzeba robić, by ustąpiły. Dziś, w porze deszczowej i gdy znad Sahary wieje harmattan, już nie cierpi z powodu częściowego paraliżu. Wie, jaki lek zażyć, by ustąpił. Nie opuszcza już zajęć szkolnych i nie boi się, że wśród kolegów złapie go atak, bo jakby co, tabletki ma zawsze przy sobie. Dziś Marcel jest o wiele spokojniejszy, radośniejszy i z chęcią chodzi do szkoły.
Przed Marcelem matura. Marzy o studiach. Bardzo nam zależy, żeby szczególnie teraz, w tak decydującym dla niego okresie, mógł w pełni sił skoncentrować się na nauce, by choroba nie pokrzyżowała mu planów. W tej chwili jedyną potrzebą, której bieda nie pozwala mu zaspokoić, jest odpowiednia dieta, jakiej osoby cierpiące na anemię sierpowatą powinny przestrzegać. Czerwone mięso, wątróbka, zielone warzywa, jajka i owoce – to dla Marcela, który mieszka sam, całkowicie nieosiągalne finansowo produkty.
Wraz z Gosią Tomaszewską, opiekującą się naszymi podopiecznymi w Togo, postanowiliśmy rozszerzyć wsparcie dla Marcela. Florence, która pracuje w naszej aptece, będzie pomagała Marcelowi w skompletowaniu odpowiednich produktów spożywczych. A my szukamy dziś osób, które co miesiąc zajrzą do naszego dobroczynnego sklepu, by pomóc Marcelowi. Wystarczy 10 zł. Wiemy, że z Wami to będzie możliwe!