– Nie mam wyjścia. Muszę zrezygnować z pracy. Tankowanie samochodu i dojazdy do pracy przewyższają już moją pensję. Tylko jak mam teraz żyć? – pyta nas załamany przyjaciel z Libanu.
Z tym pytaniem mierzy się codziennie 80% Libańczyków, dla których normy tego co jeszcze dwa lata temu stanowiło „normalne” lub „dopuszczalne” warunki życia, już dawno przestały istnieć. – Nie spodziewałem się, że doczekam chwili, gdy zobaczę koniec świata – z drżącym głosem kontynuuje nasz przyjaciel.
Sytuacja w Libanie tym właśnie jest dla większości jego mieszkańców. Końcem całego, stosunkowo stabilnego, poziomem porównywalnego do Polski życia. Drastycznie skaczące ceny paliwa (w ostatnim tygodniu o 25 %) sprawiają, że 20 litrów benzyny to dziś 1/5 pensji osoby otrzymującej przeciętne wynagrodzenie. Przekładając to na nasze realia to tak, jakby przy średnich zarobkach w Polsce trzeba było wydać na litr paliwa nie 6, ale 60 złotych. Nabierający z każdym dniem prędkości kryzys gospodarczy, największy na świecie od XIX w., doprowadził w ciągu dwóch lat ponad trzy czwarte społeczeństwa na skraj ubóstwa. Klasa średnia praktycznie przestała istnieć.
Jednak tym, co najbardziej przeraża teraz Libańczyków jest jakakolwiek, choćby najlżejsza choroba. Od kiedy na początku tego roku Centralny Bank, wskutek topniejących rezerw walutowych ograniczył dofinansowywanie importowanych leków, apteczne półki w całym kraju świecą pustakami. Te, które jeszcze są dostępne, dla wielu są nieosiągalnym wydatkiem. Wiele szpitali stoi na granicy zamknięcia. Już nie tylko z powodu kilkunastogodzinnych przerw w dostawach prądu, ale braku podstawowych leków anestezjologicznych do najprostszych zabiegów. W tragicznej sytuacji są pacjenci przewlekle chorzy, zmagający się z nowotworami, cukrzycą i nadciśnieniem. Dla nich leków nie ma wcale. Ludzie drżą ze strachu, gdy dzieci zaczynają gorączkować.
W tej dramatycznej sytuacji, dzięki Wam 260 przewlekle chorych może odetchnąć z ulgą! To do nich od dwóch miesięcy Dobra Fabryka dociera wraz z dr Eliasem i jego organizacją Adventure of Charity, dostarczając niezbędne im do życia leki. Podopieczni doktora to w większości starsi ludzie, żyjący na granicy ubóstwa. Bez pomocy w obecnej sytuacji w kraju nie mieliby szans przeżyć kolejnych miesięcy.
Sami zobaczcie, jaką wielką radość wywołaliście na twarzy Marie-Claire (61 lat), która od 5 lat z powodu choroby nerek wymaga dializowana i musi na stałe przyjmować leki. Łzy wzruszenia popłynęły też po policzkach Marie-Therèse. Jej 61-letni mąż od kilku lat leży sparaliżowany w łóżku. Jest karmiony sondą i wymaga specjalistycznej opieki. Wasza pomoc to nie tylko leki. Podopieczni dr Eliasa otrzymali od Was bony zakupowe, które będą mogli wymienić na potrzebne im produkty żywnościowe.
Obserwując działania dr Eliasa, nie mieliśmy wątpliwości, że to właśnie z nimi chcemy ruszyć na pomoc Libańczykom. W jego filozofii pomagania, tak bliskiej naszej, zawsze chodzi o spotkanie z drugim człowiekiem. Tu nie ma żadnego hurtowego wydawania leków w punkcie dystrybucji, ale zatrzymanie się choćby na chwilę w domu każdego potrzebującego i rozmowę z nim. Coś czego Ci ludzie potrzebują tak samo, jak ratujących życie leków. A te zawsze są wręczane podopiecznym dyskretnie z pełnym poszanowaniem ich godności.
W niewielkiej siedzibie Adventure of Charity, rozpoczęły się już przygotowania indywidualnych toreb świątecznych z lekami dla każdego podopiecznego. I choć nam Boże Narodzenie wydaje się jeszcze odległe, to dla dr. Eliasa to gorący okres poszukiwania leków w kraju i za granicą. Bardzo nam zależy, byście odwiedzili dziś Dobroczynne24 i razem z nami pomogli wypełnić te torby lekami. Dla nich każdy Wasz najmniejszy zakup jest na wagę ŻYCIA!