W wojnie nie ma niczego, co służy człowiekowi. Od soboty śledzimy doniesienia o ruchach rebelii M23, która otoczyła Gomę i w niedzielę rano zdecydowała się na ostateczne starcie. W ciągu dwóch dni stolica prowincji Północne Kivu upadła i znajduje się na terenie w pełni kontrolowanym przez zbrojne ugrupowanie. Szpitale pękają w szwach od pacjentów z urazami głowy i klatki piersiowej. Na ulicach leżą ciała. Mijają je przerażeni przechodnie, szukając bezpiecznego miejsca schronienia. Nie znamy liczby ofiar, bo nikt tego tu jeszcze nie liczy. Rano nie było już słychać intensywnych walk. Pojedyncze strzały z karabinów to efekt napadów rabunkowych, a nie walk o strategiczne pozycje. Te są już w rękach M23.
Miasto zostało odcięte od zasięgu telefonii komórkowej, prądu i wody, prowadząc je do chaosu i na krawędź klęski humanitarnej. Ratunek dla jego mieszkańców będzie teraz największym wyzwaniem wobec niejasności sytuacji i statusu miasta.
– Naszemu kierowcy udało się wydostać z miasta. Jest w drodze do szpitala. Kazałam mu wracać prosto do domu – relacjonuje s. Agnieszka z Ntamugengi. – Chciałam dowiedzieć się, jak mają się inni, bo w Gomie każdy kogoś ma, ale do nikogo nie mogłam się dodzwonić. Czekamy w niepewności na rozwój wydarzeń.
Najmłodsi to zawsze pierwsze ofiary wojny. Joshua trafił do nas kilka dni temu w skrajnym niedożywieniu i z objawami choroby głodowej. Wojna wywraca ludzkie życie do góry nogami. W tym zakątku świata od lat jest ono naznaczone biedą i cierpieniem. Zaminowane pola uprawne, wystrzały ciężkiej artylerii, trudne do przewidzenia ruchy wojsk – to tło codziennego życia milionów ludzi. Patrząc na naszych małych pacjentów, czasem nie wiemy, co ma większą siłę rażenia: spadający na ziemię pocisk czy pękające serce matki, niezdolnej dać swojemu ukochanemu dziecku najbardziej podstawowej opieki. Możemy zrobić dla tych dzieciaków wszystko: nakarmić je i odzyskać dla nich życie oraz dzieciństwo. Czego potrzebujemy? Was!
Wesprzyjcie dziś szpital i ośrodek dożywiania w Ntamugendze, położony w samym środku jednego z największych kryzysów humanitarnych na świecie. Region znów zapłonął. Nie możemy patrzeć na cierpienie Joshuy. Właśnie tu, gdzie zatriumfowała wojna i śmierć, wciąż możemy zrobić dużo dobrego.