Nie każda historia naszych pacjentów kończy się happy endem. Życie bywa brutalne. Bywa, że chwilowo zwala z nóg. Dookoła nas toczy się wojna, kiedy sami codziennie toczymy niejedną walkę o życie pacjentów w naszym szpitalu. Personel zrobił dla Nemy wszystko, co mógł. Bądźcie dziś myślami z nimi. Bądźcie też dumni z siebie.
Nema trafiła do szpitala w Ntamugendze w zaawansowanym stadium choroby nowotworowej. Błyskawicznie ją operowaliśmy. Pobrane wycinki wysłaliśmy na badania do Rwandy, konsultowaliśmy je też w Tanzanii i Południowej Afryce. Mimo zamkniętych przez działania zbrojne granic, udało nam się przetransportować Nemę do Ugandy. Laboratorium w Kampali pomogło nam w opracowaniu schematu leczenia.
Wszystko, co zrobiliśmy dla Nemy, było poza zasięgiem placówek medycznych w całej prowincji Północne Kivu. Onkologia w zasadzie tu nie istnieje. Poza stołeczną Gomą i naszą Ntamugengą, w których pracuje jedyny w całej prowincji onkolog, walka z nowotworem zwykle skazana jest na porażkę i śmierć w okrutnych męczarniach.
Nie uratowaliśmy Nemy, ale do samego końca czuła się zaopiekowana, nie cierpiała, otaczali ją fachowcy, dla których nie była kolejnym przypadkiem choroby, ale potrzebującym największej troski człowiekiem.
Opowieść o onkologicznym leczeniu w środku buszu, ogarniętego walkami rebeliantów, to opowieść o tym, że nigdy nie należy się poddawać. Wszystkie koszty badań, transportu próbek i naszej wspaniałej pacjentki pokryliście Wy! Tworzycie w ten sposób wyjątkowe grono walczących o życie lekarzy, pielęgniarzy i laborantów ze szpitala w Ntamugendze.