— Kocham kwiaty. W domu zawsze miałam ich dużo. Kiedy musieliśmy uciekać, na głos się z nimi żegnałam. Nie było czasu na pakowanie. Gdybyśmy nie uciekli tej nocy, już byśmy nie żyli. Kontakt z najbliższymi i sąsiadami urywał się tej nocy. Nie wiem, co się z nimi stało. Może nie zdążyli — opowiada nam Ramzia, obrywając pożółkłe listki rośliny w doniczce podwieszonej przed wejściem do jej namiotu w obozie dla uchodźców na greckiej Lesbos.
W tym samym czasie Cobra Cazimi, Afganka z kontenera w czerwonej strefie, układa w kostkę ubrania siedmioletniej córki Mahnaz. Podłoga pokryta kocami sprawia wrażenie, jakby nikt po niej jeszcze nigdy nie chodził. Na zewnątrz pada deszcz, do butów klei się błoto, ale w mieszkaniu Cobry nie ma po nim śladu. Wszystko ma tu swoje miejsce. W uprzątniętej kuchni schną naczynia nieprzypadkowo poukładane w odpowiedniej kolejności.
Czerwona sekcja w obozie przygnębia widokiem ludzi, którzy utknęli tu na długie miesiące, często lata. Zachwyca jednocześnie tym, jak człowiek bardzo potrzebuje normalności w nawet najbardziej niegodnych warunkach. Są tu małe przydomowe ogródki, doniczki z ziołami i kwiatami przy wejściu do namiotów, zbite z palet huśtawki dla dzieci. Są małe domki dla greckich kotów, z którymi mieszkańcy obozu zbratali się, by połączyć siły w walce ze szczurami.
Komuś może się wydawać, że wysiłek w to, by zachować w swoim namiocie porządek ze zdobycznych rzeczy, zorganizować namiastkę ogródka w tymczasowości, w której są zawieszeni, kompletnie nie ma sensu. Człowiek to jednak nie tylko jego podstawowe potrzeby. Każdy potrzebuje być traktowany godnie i pielęgnować swoją godność niezależnie od sytuacji, w jakiej się znalazł. Prócz karmienia i udzielania podstawowej pomocy, naszym celem jest właśnie, by ludzie odzyskiwali godność. Dlatego odwiedzamy ich w ich mieszkaniach, słuchamy historii, opowiadamy o sobie. Podziwiamy przydomowe ogródki i pomysłowość ojców, budujących dla dzieci kąciki zabaw.
Dołącz do nas już dziś! Kupując ciepły posiłek, dajesz siłę uchodźcy do przetrwania w tak trudnej rzeczywistości. Możesz też zaprosić jednego z nich do świątecznego stołu, nabywając dobroczynną, ręcznie wykonaną bombkę z malowidłem autorstwa uchodźcy.