Kiedy w 2014 roku szpital i ośrodek dożywiania w Ntamugendze poprosił nas o pomoc, wiedzieliśmy, że albo pomożemy, albo to miejsce nie będzie mogło dalej leczyć chorych i karmić głodnych. Malutkie dzieci, kobiety w ciąży, kobiety w połogu. Jak wyglądałoby ich życie, gdyby zniknął jedyny ośrodek zdrowia w ich zasięgu?
Udało się! Wspólnie od 10 lat walczymy z głodem w tym zakątku świata. Przeprowadzamy także blisko 30 000 procedur medycznych, w tym leczenie malarii, transfuzje krwi, operacje chirurgiczne, badania laboratoryjne, których nie można wykonać nigdzie indziej w promieniu kilkudziesięciu kilometrów.
Dziś pomoc znów jest pilnie potrzebna. Utrzymanie stałego, niezbędnego wsparcia dla ośrodka utrudnia nam spadająca liczba wpłat na ten cel. Kij w szprychy to też wysoki kurs dolara i uwaga świata skupiona na wojnach w Ukrainie i Izraelu.
Media społecznościowe chcą, żeby płacić im za minimalne nawet zasięgi. Polskie firmy, które zwykle mogły wesprzeć duże inicjatywy, w tym roku mają bardzo ograniczone budżety.
Wszyscy czujemy, że ceny podstawowych produktów rosną. Kryzys jest wszędzie. Niestety w Kongu też. Zerwane przez okupację rebelii M23 łańcuchy dostaw podnoszą dodatkowo ceny podstawowego zaopatrzenia dla szpitala.
– Teraz cisza absolutna we wsi, tylko owady słychać i to słabo. W czasie walk rok temu lubiłam noce, bo nie było ostrzałów. Teraz najgorsze rzeczy dzieją się w nocy. Codziennie giną ludzie. Oby ta noc była spokojna.
– pisze z Konga siostra Agnieszka Gugała.
Pierwszymi ofiarami wojny są chorzy, ubodzy i cierpiący z powodu chronicznego głodu. Dzieci w skrajnych stanach niedożywienia trafiają do nas codziennie.
Pracujemy pełną parą, każdy ponad etat, aby zdążyć ze zbiórką, ale potrzebujemy Twojej pomocy. Marzymy o tym, by każdy, kto zdecyduje się wesprzeć małych pacjentów w Kongu choćby pięcioma złotymi, zachęcił do tego samego choćby jeszcze jedną osobę. Wiemy, że Wam też jest trudniej. Dlatego nie prosimy o wiele. Tylko tyle ile możecie, żeby nie odczuł tego Wasz domowy budżet. Namawiając do tego swoich znajomych pomożecie nam uzbierać całą niezbędną kwotę. Tylko skala nas uratuje. Nie możemy i nie chcemy już za nią płacić Facebookowi.
Co stanie się, jeśli nie uzbieramy potrzebnej kwoty?
Nie będziemy mogli pomóc każdemu. Żywność dla dzieci jest najłatwiejszą i najtańszą do zaspokojenia potrzebą, ale kroplówki, leki, krew do transfuzji, paliwo do samochodu kosztują i bez nich nie możemy leczyć malarii, gruźlicy czy cholery, które w kongijskich tropikalnych warunkach, przy dużej skali niedożywienia, są codziennością.
Razem musi nam się udać – z Wami z każdego kryzysu udało nam się wyjść obronną ręką!
Apelujemy – Podziel się chociaż pięcioma złotymi i pochwal się kolejnej osobie. Nie odczujesz tego wydatku, a zostaniesz bohaterem miejsca, które bez Twojej pomocy sobie nie poradzi. Uratuj z nami szpital i ośrodek dożywiania!