– Kim Pan jest?
– Jestem Elias Harouny, znany jako Eli. Z zawodu dentystą, zwyczajnym człowiekiem, jak każdy. Ale jest jedna rzecz, która bardzo silnie we mnie tkwi… Nie umiem być obojętny. Nie potrafię przejść obok osoby cierpiącej czy w potrzebie.
Założone przez dr. Eli ponad 20 lat temu Stowarzyszenie Adventure of Charity dziś ratuje życie 250 chronicznie chorym w pogrążonym w jednej z największych na świecie zapaści gospodarczych Libanie. Podopieczni doktora to najbiedniejsi, których choroba i pogłębiający się z tygodnia na tydzień kryzys ekonomiczny w kraju uwięził w śmiertelnej pułapce. Bez pomocy nie mieliby żadnych szans na kontynuowanie leczenia. Poza lekami otrzymują też podstawowe produkty spożywcze, środki czystości i higieny osobistej. Nawet one pozostają poza zasięgiem coraz większej liczby osób w Libanie
W pomaganiu zawsze chodzi o spotkanie. Samotność sprawia, że sama tylko rozmowa z drugim człowiekiem staje się dla niego lekarstwem. Odwiedzam chorych jako przyjaciel, gotowy do słuchania.
We środy doktora Eliasa zawsze można znaleźć wśród jego podopiecznych. Dla niego to szczególny dzień tygodnia. Kilka lat temu stracił syna. Właśnie we środę. Nagłe zatrzymanie akcji serca, w ciągłu chwili przerwało życie 19. letniego chłopca. Nikt nie zdążył mu pomoc. – Nie chcę zamykać się w bólu. Nie mogę. Staram się przekuć tę pustkę po synu w DOBRO dla innych. Dlatego zrezygnowałem z pracy zawodowej w środy i oddaje je całkowicie moim przyjaciołom w potrzebie – z rwącym się głosem tłumaczył nam doktor.
– Doktorze, tylu ludzi, w tym lekarzy, opuszcza teraz Liban. Nie chcą żyć w kraju, który wraz ze sobą pociąga ich na skraj ubóstwa i nędzy. A Pan?
– Ja? Bez względu na wszystko zostaję. Zostaję, by pomagać, kochać i być blisko rodzin w potrzebie.
Nie mieliśmy wątpliwości, że zostajemy w Libanie razem z dr. Eliasem. Od razu wiedzieliśmy, że kolejna fabryka DOBRA musi stanąć właśnie tu. Pomagamy dr. Eliasowi w codziennej walce o zapewnienie leków i podstawowych potrzeb dla jego podopiecznych. Dołącz z nami do Drużyny dr. Eliasa!